piątek, 12 sierpnia 2011

Tag & Bink Were Here

Tytuł:Star Wars: Tag i Bink Where Here
Rok wydania:
2006
Zawiera:
Tag & Bink Are Dead #1 i #2
The Revenge of Tag & Bink 
The Return of Tag & Bink
Tag & Bink: The Revenge of Clone Menace
Scenariusz:
Kevin Rubio 
Rysunki:
Lucas Mrangon, Rick Zombo






Tym razem mała zmiana - będzie komiks ale nie o superbohaterach.Ba to nawet nie jest tak do końca Star Wars. Natomiast wypadałoby zrobić małe wprowadzenie. Taga i Binka poznajemy w chwili gdy Vader prowadzi abordaż na Tantive IV, nasi bohaterowie są członkami straży księżniczki Lei i przygotowują się do odparcia szturmu. Mimo iż stoją po stronie rebelii już na pierwszych stronach komiksu widać że jedyne czego pragną to świętego spokoju. Los jednak chce inaczej i zostają Szturmowcami. Tak tez zaczyna się przygoda w której Tag i Bink są w sumie każdą postacią drugoplanową w większości scen znanych z filmów. Jakby nie patrzeć każda dwójka zamaskowanych bohaterów może być brana za Taga i Binka. Pierwsze dwa albumy (Tag & Bink are dead) opowiadają o ich przygodach z czasów 4 i 5 epizodu,The return of Tag & Bink - epizod 6, natomiast  Tag & Bink: Revenge of Clone Menace wszystkie część nowej trylogii. Całość oblana jest niesamowitym humorem. w zasadzie można by nazwać ten komiks parodią, jednak nie zmienia on wydarzeń znanych z filmu. Co więcej nadaje on im nowe znaczenie. Okazuje się bowiem że gdziekolwiek byliby bohaterowie znani z gwiezdnej sagi w jakiś sposób Tag i Bink pociągali za sznurki pomagając im w mniejszym lub większym stopniu. Oni to bowiem naprowadzili Hana Solo na Gwiazdę Śmierci, pozwolili Obi-Wanowi wyłączyć promień ściągający, zeswatali Anakina i Amidalę i wiele wiele innych. Natomiast ostatnia scena po zniszczeniu II Gwiazdy Śmierci rozbawi do łez każdego. Cały komiksy naszpikowany jest również dosyć duża ilość występów gościnnych. Przykładowo ta sama moc która spowodowała narodziny Taga i Binka, zniszczyła słońce doprowadzając do pojawienia się Supermana, natomiast tymi którzy zabrali Binka do akademii byli Jay i Cichy Bob. Sami autorzy i nawet sam Lucas również pojawiają się w komiksie - co prawda jako tło ale są. Cały komiks w środowisku Star wars urósł już do statusu kultowego i jest obowiązkową pozycją dla każdego szanującego się fana. Całość zalicza się jednak do statusu Infinities - co oznacza że te opowieści są niekanoniczne. Kto by jednak się na oglądał. Tag i Bink przeprowadzają szturm na Gwiezdną sagę i nie zostawiają kamienia na kamieniu, a wszystko to pod postacią nieskazitelnego humoru. Błędy są. Na przykład niekonsekwentność w komiksie. Przykład w krótkiej opowieści The Revenge of Tag & Bink scena z Sarlacciem jest zupełnie inna niż ta z Return of Tag & Bink.   
Więc w sumie Tag i Bink maja własną niekanoniczną opowieść w swojej i tak już niekanonicznej opowieści. Cuda na kiju.  Przeczytajcie się a dowiecie czemu szturmowcy mają kłopoty z wizją w swoich hełmach. To pytanie nurtuje wszystkich. 



 




Jmaczek
Comic Watchtower

poniedziałek, 8 sierpnia 2011

Kingdom Come

Tytuł:
Kingdom Come
Rok Wydania:
1996
Zawiera:
Kingdom Come #1-#4 1996
Scenariusz:

Mark Waid
Rysunki:
Alex Ross






Zastanawialiście się kiedyś co by było gdyby część superbohaterów nagle odeszła? Czy świat funkcjonowałby normalnie? Jak zareagują ludzie i inni  superbohaterowie? na te pytania postanowił odpowiedzieć Mark Waid a zobrazował to Alex Ross. Ale to może wprowadzę do fabuły.

Prolog komiksu osadzony jest 10 lat w przyszłość od obecnego universum DC (pamiętajcie że był 1996 rok). Joker w wyniku ataku na Daily Planet zabija Lois Lane i Jimmy Olsena. W drodze na proces zostaje jednak zabity przez Magoga - jednego z nowych superbohaterów. Pomimo wyraźnej dezaprobaty Supermana opinia publiczna popiera Magoga, więc człowiek ze stali postanawia porzucić pelerynę i odlatuje do swej samotni. W ślad za nim kolejni herosi ze "Starej gwardii" odchodzą w cień. Mija kolejne 10 lat. Świat pogrąża się w chaosie. Nowi superbohaterowie bez moralnych wzorców  powoli przekraczają granice miedzy dobrem i złem . Nie mogąc patrzeć na powolną degradacje świata Superman postanawia powrócić i sformować nową Ligę Sprawiedliwych. Jak się okazuje nie jest to takie łatwe, młodzi superbohaterowie odrzucają jego ideologię, Batman po przekształceniu Gotham w miasto policyjne sformował własny skład Superherosów i ani myśli dołączyć do Supermana. Wszystko komplikują zamieszki w Gulagu - więzieniu dla superprzestępców.  Czy dojdzie do bitwy Superludzi? Jak zareaguje ludzkość? I jaką role odegra w tym wszystkim pastor Norman McCoy prowadzony przez Spectre?

Całość komiksu prezentuje ciekawa i przewrotną fabułę. jak to zwykle bywa w komiksach DC niema tam jedynie walki a rozległa Filozofia superbohaterów.Bo czym że jest starcie "Młodych" i "Starych" jeśli nie starciem poglądów i przekonań? Perspektywa osadzenia komiksu 20 lat w przyszłości pozwala czytać ten komiks  bez większych znajomości universum DC (chyba że nie wiesz kim jest Batman lub Wonder Woman wtedy ta strona tez nie jest dla Ciebie). Nie wiedzieć czemu zawsze lubiłem komiksy których wydarzenia przesunięte w przyszłość od chwili obecnej. oglądanie jak niektóre postacie się rozwinęły, pojawienie się nowych. problem czasem polega na tym iż zbyt dużo miejsca poświęca się tam nowym postaciom. Tutaj jest wręcz przeciwnie. mimo iż Magog jest głównym sprawcą nieszczęść, nie jest on kluczową figurą. nawet większości młodych superbohaterów poświęca się mało miejsca. wszystko kręci się wokoło Supermana i jego drużyny. Oczywiście nie może zabraknąć tutaj widowiskowych starć. I naprawdę widowiskowych bo to już nie bitwa Dobrzy kontra Zły. To regularna Wojna pomiędzy superbohaterami. sam punkt kulminacyjny i zakończenie wykonane jest w sposób perfekcyjny, a epilog jest czymś po czym czytelnik żałuje że niepowstała część druga. Co bardzo ciekawe komiks ten jest napakowany występami gościnnymi. w nie których kadrach można zobaczyć np. Spocka, Rorschacha czy nawet strażników z Life of Braian lub the Village People. Gdyby ktoś pytał o wady? Cóż... żadnych nie znalazłem. Być może małe uchybienia ale w żaden sposób nie wpływają one na fabułę. Więc co się dzieje gdy Superbohaterowie odchodzą? Pyk i znikają z naszego świata? To niemożliwe Zwłaszcza w komiksach. Oni zawsze wracają.






Ocena:
10/10
Jmaczek
Comic Watchtower

piątek, 4 marca 2011

The Final Night

Tytuł:
The Final Night
Rok Wydania:
1996
Zawiera:
The Final Night #1-#4 1996
Główne postacie i organizacje:
Justice League of America


Co myślicie jeśli słyszycie hasło komiks o superbohaterach? Wielka sieczka gdzie będą się tłuc z "tym złym" do upadłego aż na chwalebnym polu bitwy pozostanie jeden ten sprawiedliwy i jego peleryna powiewać będzie na wietrze ukazując wręcz tytaniczny wysiłek "tego dobrego". Albo jeszcze lepiej niech masa dobrych bije "wszechpotężnego". W każdym razie niech się biją, byle dobrze i długo i możliwie najbardziej epicko. I niech to będzie oblane fabułą która wszystko ładnie zlepi i będzie zajebiaszcza.
Taki utarty schemat i w sumie całkiem fajny, nikt nie narzeka. No to ten crossover odwraca całe to do góry nogami. I tak oto mam komiks z zawracającą głowę fabuła i praktycznie żadnych walk. Ale to może najpierw wprowadzę:

Na ziemie przybywa statek kosmiczny z kosmitką Dusk w środku. Jak się okazuje przybysz ma złe wiadomości - w stronę Ziemi zmierza Sun-Eater z zamiarem zjedzenia słońca. Co więcej nikt nigdy wcześniej go nie pokonał. Owy byt między galaktyczny ma wygląd czarnej dziury i pomimo prób superbohaterów dopada nasze słońce. Ziemie czeka zaćmienie i zimno które powoduje zamarzanie oceanów. Ziemia umiera i niema nic co mogło by ją powstrzymać. Ludzie powoli czekają na śmierć. Superman bez słońca jest bez użyteczny. Co ciekawe nawet najwięksi wrogowie jednoczą siły z bohaterami by pokonać przybysza.

No to macie fabułę. Ciekawa nieprawdaż? Co prawda może się wydawać że bez przeciwnika fizycznego(jak się ukazuje nie jest tak całkowicie materialny), jakoś niemożna dać sobie rade z przeciwnikiem ale no kim byłaby Liga Sprawiedliwych jeśli by nie spróbowała wszystkiego? No i tak próba za próbą okazuje się przeciwnik jest naprawdę nie do pokonania a sprawy robią się coraz gorsze. Bardzo ciekawym pomysłem jest przyłączenie się Lexa Luthora do drużyny superbohaterów w myśl zasady "tylko ja mogę zniszczyć ziemię" - oklepane ale zawsze fajnie popatrzeć na współprace. Superman udowadnia czym jest bycie prawdziwym superbohaterem. I to naprawdę nie jest kwestia peleryny czy znaku na klacie. Ale to też przekonacie się sami. Musze stwierdzić że brak Final Bossa nie przeszkadza - fabuła jest tak soczysta że aż spływa z kart komiksu (w przypadku .pdf - monitora). Kreska bardzo się poprawiła. Mamy już to co widzimy w dzisiejszych komiksach choć nadal trudno jest wyrwać się z tradycyjnych ram komiksowych.
Crossover bardzo mi się podobał temu w sumie nie będę miał kłopotów z wystawieniem oceny końcowej.

Ocena:
9-/10

Jmaczek
Comic Watchtower

niedziela, 27 lutego 2011

Zero Hour: Crisis In Time




Tytuł:
Zero Hour: Crisis In Time
Rok Wydania:
1994
Zawiera:
Zero Hour: Crisis In Time #4-#0 1994
Główne postacie i organizacje:
Wszystkie postacie z Multiversum DC



Najpierw mamy zamieszanie postacie z przeszłości i przyszłości pojawiają się w nie swoich liniach czasu. Potem w kontraście do poprzedniego crossovera, multiświat DC znów rozwala wielkie białe światło. Jednak nie jest to antymateria, tylko koniec czasu. Dokładnie - coś niszczy świat u jego początku i u jego końca. Jak się okazuje czas zatacza koło a anomalia atakując z jednej strony spowodowała znikanie go z dwóch stron. Bohaterowie ponownie się jednoczą aby przeciwstawić się nowemu zagrożeniu.

 Tak oto rysuje nam się fabuła kolejnego ważniejszego crossovera z universum DC. Pierwsze co uderza w czytaniu tego komiksu to numeracja. Pierwszy tom ma numer #4 a ostatni #0 - ma to pokazać odliczanie do godziny zero. Zabieg ciekawy, aczkolwiek trochę mylący - można nagle dojść do połowy numeru 0 i w sumie mamy wrażenie że niewiadomo o co chodzi. A tak jeśli to przeczytaliście to już wiecie i unikacie spojlerów. Co do kreski to niema na co narzekać. Rysunki świetne, kolory też na wysokim poziomie - cieszy oko. Fabuła jest ciekawa, niestety niemoge oprzeć się wrażeniu że czytam Crisis On Infinite Earths tylko krótszy i lekko zmieniony. I tu i tu pojawia się wielkie białe światło niszczące świat, potem pojawia się sterujący tym zły pan, który chce coś z tym zrobić. Brzmi zbyt znajomo. szczęście że fabuła się rozwija i można zauważyć różnice.
 Trudno mi jednoznacznie określić stosunek do tego komiksu. Z jednej strony "Hurra Batman i reszta" z drugiej 'To już było". Jednak mimo wszystko całość czyta się przyjemnie i lekko. Walki też są na dobrym poziomie a zakończenie zaskakuje. Warto przeczytać. cieszy mnie jeszcze że do universum wraca stary dobry znajomy - konkretnie moja ulubiona postać. Ale to już przeczytacie sami.
 

Gwoli wyjaśnienia:
Nie jest to kolejny chronologicznie crossover, jednak z ważniejszych jest on kolejny po Crisis On Infinite Earths.
  
Ocena:
8-/10

Jmaczek
Comic Watchtower



   

środa, 23 lutego 2011

Crisis on Infinite Earths (Hardcover edition)

Tytuł: 
Crisis on Infinite Earths (Hardcover edition)
Rok Wydania:
2001
Zawiera:
Crisis on Infinite Earths #1-#12 1985-1986
Główne postacie i organizacje:
Wszystkie postacie z Multiversum DC, Monitor, Anti-Monitor



Tą recenzja rozpoczynam serie o największych crossoverach z universum DC.



Crisis on Infinite Earths jest jednym z tych albumów który każdy szanujący się miłośnik komiksów powinien przeczytać albo przynajmniej znać. Crossover jest zaprawdę potężnym uderzeniem w wszystkie fundamenty komiksowych superbohaterów, a także wprowadza szeroko pojęte multiversum. Ale po kolei.

W nieskonczonym multiversum, pojawia się ściana antymaterii która niszczy wymiary jeden po drugim, herosi poszczególnych wymiarów próbują z nią walczyć ale nic nie jest w stanie zatrzymać tej niszczycielskiej siły. w obliczu tej tragedii objawia się nam Monitor który przywołuje bohaterów z różnych wymiarów i czasu by połączyli swe siły. Rozpoczyna się bitwa na wszystkich frontach, a prawdziwe zagrożenie dopiero ma nadejść. Straszliwy Anti-Monitor okaże się największym z przeciwników. Dla wszystkich. 

Tak oto rozpoczyna się event który na zawsze zmieni obliczę bohaterów DC. Wydawać by się mogło iż jest to kolejny komiks z cyklu "nowy wielki zły pojawia się więc zbieramy paczkę i tłuczemy dopóki się nie podda". Jeśli tak myśleliście to trafiliście w 8, ponieważ całość nie jest tak prosta jak się wydaje. w tym miejscy warto wspomnieć że Crisis on Infinite Earths jest komiksem z przełomu ery. Dokładniej mówiąc jest mostem łączącym Bronze age of Comic Books z  Modern Age of Comic Books. Czyli jest on punktem w którym łączy się najlepsze z fabuły i akcji. W pewnym sensie jest on wyznacznikiem nowych standardów dla DC i czasem nawet i dla Marvela. Druga sprawa: Multiversum. jak ktoś jest bardziej obeznany z światem DC to słyszał już coś o tym - Czy to przy Flash of Two Worlds czy też przy spotkaniu Justice League of America i Justice Society of America. Jak ktoś nie słyszał to ma okazję się zapoznać. Krótko mówiąc jest to coś co powinien przeczytać każdy kto interesuje się komiksami. To teraz przejdźmy do układu - tutaj większego zaskoczenia niema - kratki w panelach są ułożone standardowo niema jeszcze tego wychodzenia z ramek które pojawi się za kilka lat. Kreska jest bardzo porządna nadal przypomina stare edycje komiksowe ale nie przeszkadza to w czytaniu a nawet podnosi ponadczasowość tego dzieła.
 
 


Walka finałowa jest po prostu miodna. tak ten wielki pan którego widzicie na obrazkach wyżej to właśnie Anti-Monitor. I ten zły pan urządzi istne piekło na ziemi, no dobra nie na ziemi, ale i tak będzie fajnie. warto dodać że przy okazji namiesza w całym świecie ale to już inna drogą(czytaj spojler).

Co do mnie to podchodziłem z niechęcią do tego Crossovera. Bo przeczytanie go oznacza podróż w jedna stronę do krainy komiksów i mitologii DC. Później jest tylko pragnienie czytania dalej.

Jesli chodzi o ocene to daje zasłużone:
8+/10

Jmaczek
Comic Watchtower
 




niedziela, 20 lutego 2011

Green Lantern: Sinestro Corps War

Tytuł: 
Green Lantern: Sinestro Corps War Vol. 1 & Vol. 2
Rok Wydania:
2008
Zawiera:
Green Lantern #21-#25, Green lantern Corps #14-#19, Green Lantern: Sinestro Corps Special #1 (2007-2008)
Główne postacie i organizacje:
Hal Jordan, Kyle Rayner, John Stewart, Guy Gardner, Arisia Rrab, Sodam Yat, Kilowog, Thaal Sinestro, Anti-monitor, Superboy-prime, Cyborg Superman, Parallax, Manhunters, Green Lantern Corps, Sinestro Corps, Justice League of America


Muszę przyznać że zanim zabrałem się za tą historie, zewsząd otaczała mnie legenda tej opowieści. Dosłownie wszystkie recenzje mówiły jednym słowem - Epic. Toteż jak tylko pocztą przyszła wyczekiwana paczka z UK zabrałem się do lektury. Pierwsze co mnie uderzyło to rodzaj papieru jaki stosuje DC comics - jest to niestety papier dosyć słabej jakości, sprawiający wrażenie iż zaraz się porwie. Nie przeszkadza to jednak w czytaniu (nikt tym przecież po pokoju nie rzuca), a jakość wydruku był wybitna. Kolejne strony prezentują świetną ale trochę ograną historię - wygnany z szeregów Zielonych Latarni Sinestro tworzy na planecie Qward  swój własny korpus składający się największych przestępców w galaktyce. Tak przygotowana armia "wciąga" przy okazji paru znajomych z universum DC - Parallaxa, Cyborg Supermana i Superboya-Prime. Sinestro wypowiada więc wojnę całemu korpusowi Zielonych Latarni i kosmosowi celem zaprowadzenia nowego ładu. Nic w sumie co wcześniej nie byłoby grane w kinach. Inna sprawa że całość podana jest w bardzo przystępnej formie i ciekawej. Co mi sie w tym wszystkim podobało to wreszcie pojawiła się organizacja która stworzyła przeciw wagę dla Zielonych Latarni - korpus Sinestro. Plus jest to wojna wiec wreszcie możemy zobaczyć wielkie kosmiczne(i nie tylko) bitwy między latarnikami. Całość bardzo fajnie przywraca paru starych znajomych z universum DC do "życia", a także wprowadza kilku nowych. Jesli chodzi o rysunki, teksty i dialogi to niema na co narzekać - jest praktycznie idealnie. Podniosłe słowa, epickie pojedynki, trudne decyzje itp. Nuda przy tych dwóch tomach praktycznie nie istnieje. Choć w sumie finałowa walka trochę ssie. Mogli zrobić ją lepiej i wypada ona blado przy walakach pośrednich.

Kończąć - Geoff Johns wykonał kawał dobrej roboty przy story arc-u. Początkowa szablonowość fabuły znika i pojawia się coś zupełnie nowego czego niebyło w dotychczasowej mitologii Green Lantersów. No i mamy wreszcie mini wprowadzenie do crossovera Blackest Night. Całość powinno się czytać z innym albumem komiksowym Tales of Sinestro Corps jest to wprowadzenie w historie niektórych z członków Sinestro Corps i parę opowieści podczas samej wojny.
Błędy? - brak. I w sumie nic dziwnego skoro Sinestro Corps war okrzyknięty został najlepszą historią wydaną przez DC w latach 2007-2008. A miał silnego konkurenta bo w 2008 powstał crossover Final Crisis do którego cały świat DC przygotowywał się przez cały rok.
Ja sam polecam - dawno się tak dobrze nie bawiłem.


Ocena:
9-/10

Jmaczek
Comic Watchtower

sobota, 19 lutego 2011

Batman: Under The Red Hood

Tytuł: 
Batman: Under The Red Hood (Film animowany)
Rok Produkcji:
2010
Na podstawie: 
Batman: Under The Hood (Batman #635-641, 645-650, Annual #25) 2005-2006
Występują:
Batman, Nightwing, Robin II, Red Hood II, Joker, Ra's al Ghul, Black Mask, Amazo




Film rozpoczyna się od sceny znanej z komiksu Batman: Death In Family gdzie Joker zabija drugiego Robina Jasona Todda. 5 lat po tych wydarzeniach drugi Red Hood, przejmuje handel narkotykami w Gotham i o dziwo zmniejsza przestępczość w mieście. Nowe metody jednak nie podobają się Batmanowi który postanawia go powstrzymać. Mroczny mściciel jednak nie bierze pod uwagę że Red Hood zna Batmana lepiej niż on sam. 

Tyle tytułem wstępu. Film generalnie nie wymaga jakiejś tam wybitnej znajomości świata Batmana. Wszystko mamy wręcz podane na złotej tacy nie pozostawiając tak zwanych "smaczków" widzowi. Klimat natomiast jest w filmie genialny i znakomicie odzwierciedla mroczne miasto z kart komiksu. jeśli chodzi o postacie to są przedstawione nad wyraz dokładnie. Szalony Joker, praworządny Batman i Red Hood wprowadzający niemałe zamieszanie w kręgosłupie moralnym Batmana. Całość oblana jest znakomita fabułą co zawdzięczamy Judd Winick-owi który napisał scenariusz do komiksu jak i filmu. Również animacje są świetne sceny walk cieszą oko szybką akcją i latającymi batrangami. Można powiedzieć iż jest to wręcz film idealny, wzorcowy pokazujący jak powinny wyglądać filmy na podstawie komiksów. Co zostało docenione po jest to najlepiej oceniany film animowany z universum Batmana. Jeśli chodzi o błędy to może małe zniekształcenia względem komiksu jednak w sumie są to zmiany kosmetyczne.

Podsumowywując:
Polecam film w sumie wszystkim lubiącym Batmana. A Jak ktoś nie lubi to znalazł zły blog. Jeśli ktoś  jest szeroko zaznajomiony z mitologią Batmana może śmiało dodać "+" do oceny końcowej.

To Jeszcze Trailer:


Ocena:
9/10 


Jmaczek 
Comic Watchtower 

Start

Okej witam wszystkich którzy zapędzili się w zakamarki internetu i przypadkowo trafili na ten Blog.
To może zacznę od kilku słów wyjaśnienia. Comic Watchtower ma być miejscem gdzie będę recenzował kolejne filmy/komiksy/seriale o tematyce superbohaterów i nie tylko. Głównie wszystko z universum DC, a reszta jak wpadnie. Mam nadzieje że usiądziecie tutaj chwilkę dłużej.


Jmaczek
Comic Watchtower